środa, 6 lutego 2013

Rozdział 7



ELIZABETH

Cały czas rozmawiałam z uroczym Rudzielcem, który w każdym temacie miał wiele do powiedzenia. Śmialiśmy się razem i wyżalaliśmy, jak starzy, dobrzy przyjaciele. W pewnym momencie zauważyłam, że Rudy nic nie mówił. Patrzył się wciąż w jeden punkt i nie odrywał od niego wzroku.
- Ej... - zaczęłam nieśmiało. - Coś się stało?
Nie odpowiadał. Zaczęłam się naprawdę martwić. Chwyciłam go za obojczyki i potrząsnęłam delikatnie. Jego oczy były puste, bez wyrazu.
- Axl, co się stało? Odpowiedz mi! - wołałam. Wokół zebrało się trochę ludzi, prawie wszyscy zwróceni byli do nas. W końcu Rose otrząsnął się i powiedział:
- Nic mi nie jest, zamyśliłem się. Tak w ogóle, to po co lecisz do Hiszpanii?
- Mam tam ciotkę, właśnie leży na łożu śmierci. - uśmiechnęłam się patrząc na zmieszany wyraz twarzy Axla - Nie przejmuję się, widziałam ją raz w życiu, tu chodzi o spadek. Zaraz po załatwieniu pisemek i dodaniu jej otuchy wracam do L.A.
Skończyłam w momencie, w którym samolot wylądował. Wyszliśmy z niego razem. Rudy wyjął jakąś kartkę, zapisał coś na niej. Złapał moją rękę i wcisnął mi kawałek papieru, na którym zapisany był numer telefonu.
- Dzwoń kiedy chcesz. Muszę spadać, pa. - mruknął i pocałował mnie w policzek. Pospiesznym krokiem wyszedł z lotniska i skierował się ku reszcie zespołu.

AXL

Już od dawna miałem pewien... Problem. Coś było nie tak, tylko cały czas nie wiedziałem co. Byłem zdezorientowany, czasem wydawało mi się, że jestem kimś innym. Dziwne uczucie. Powiedziałbym komuś, ale to jednak trochę krępujące - ja, Axl Rose, wokalista tak popularnego zespołu mam być... Jakiś powalony? Może mnie jeszcze do psychiatryka wyślą? O nie... Nie zgadzam się.
Ta dziewczyna... Elisabeth... Czuję się przy niej inaczej, jakbym nie musiał się o nic martwić. Spędziliśmy ze sobą tylko jakieś kilka godzin, bo resztę przespałem na fotelu, ale czuję, że jest dla mnie ważna.
Nagle wszystko pociemniało. Oglądałem się dookoła, lecz nic nie widziałem. Wszędzie była czerń. Czułem, jak krew w głowie mi pulsuje. Poczułem ból, którego nie da się opisać. Nie mogłem już wytrzymać i zacząłem wrzeszczeć z cierpienia. Moje ciało stało się bezwładne i czułem, że osuwa się na ziemię. Jak zza mgły usłyszałem cienki, dziewczęcy głos:
- Axl, błagam, otwórz oczy! Axl!

DUFF

Te trzy miesiące minęły dosyć szybko. Codziennie dzwoniłem do Lily, która po moim wyjeździe czuła się trochę gorzej, jednak teraz już wszystko jest dobrze. Axl zachowuje się dziwnie. Cały czas się zacina, zamyśla. Jest nieobecny. Coraz rzadziej rozmawiamy, traci z nami kontakt. Za to na scenie zachowuje się jak bestia. Zawsze powala wszystkich na kolana.
Właśnie zagraliśmy ostatni zajebisty koncert. Mieliśmy wracać do domu kilka dni później, by trochę odpocząć i zabawić. Uniosłem słuchawkę telefonu, który wisiał w moim pokoju hotelowym i wybrałem znany mi numer. Usłyszałem cienki głos Lily:
- Duff? - jej głos drżał. Od razu wiedziałem, że stało się coś złego.
- Tak, co się stało?
- Musisz przyjeżdżać jak najszybciej. - w tym momencie wybuchnęła głośnym płaczem.
- Co się stało? - spytałem jeszcze raz. Poczułem się słabo.
- Jestem... Jestem w ciąży! - krzyknęła rozpaczliwie.
- Co? - spytałem po chwili ciszy.
Nie mogłem w to uwierzyć. Stałem tam i patrzyłem się jak głupi na słuchawkę telefonu. W końcu odezwałem się:
- Halo? Lily? - nie odpowiadała. - Lily?! - krzyknąłem, lecz odezwał mi się tylko długi, przerywany sygnał. Rozłączyła się.
Spakowałem walizki jak najszybciej się da, napisałem kilka słów do reszty i wcisnąłem kartkę w szparę pod między drzwiami do pokoju Slasha, a podłogą. Wybiegłem z hotelu i złapałem pierwszą lepszą taksówkę.
- Na lotnisko! Już! - krzyknąłem do grubego faceta siedzącego za kierownicą. Posłusznie wyjechał z pobocza i popędził ulicą.
W samolocie myślałem o wszystkim. Czy uda nam się wychować dziecko? Czy Lily przeżyje poród? I najważniejsze - czy jestem gotowy na bycie ojcem? W końcu basistą w zespole rockowym, często nie będzie mnie w domu. Nie chcę, by ten dzieciak wychowywał się bez taty.
Nagle przed oczami stanął mi pewien obraz. Malutki chłopiec o dużych, piwnych oczach i ciemnych włoskach leżał w ramionach kobiety, którą kocham nad życie. Wydawała się szczęśliwa, wciąż się uśmiechała i tuliła do siebie dziecko. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Zrozumiałem, że o takim widoku marzyłem od zawsze.
Wylądowaliśmy. Rozmyślanie nad małym McKaganem zajęło mi sporo czasu, nawet nie zauważyłem, jak czas szybko zleciał. Wybiegłem z lotniska i popędziłem do szpitala, w którym Lily mieszkała. Wszedłem do recepcji i pobiegłem do jej sali.
Leżała tam. Podłączona do kroplówki. Nawet nie zauważyła, że wszedłem, patrzyła się pustym wzrokiem w sufit. Uklęknąłem koło jej łóżka i schowałem twarz w dłoniach.
- Lily... Lily, błagam odezwij się...
Nie odpowiadała, nawet się na mnie nie spojrzała. Złapałem jej dłoń i ścisnąłem mocno. Poczułem, jak po policzkach spływają mi gorące krople.
- Co się stało? - spytałem.
- To tylko atak choroby spowodowany osłabieniem organizmu, nie powinno być jej nic poważniejszego. Rak nie rozwija się. - powiedział doktor Clayd stojący w progu.
- Ona jest... - szepnąłem.
- W ciąży. - dokończył za mnie lekarz.
- Skarbie... - zwróciłem się do Lily. - Wychowamy to dziecko, dobrze? Wszystko będzie dobrze. Damy sobie radę, będziemy rodziną. Chcę tego. - wyszeptałem.
- Jeśli urodzi, to... Najprawdopodobniej umrze.

3 komentarze:

  1. Jezu popłakałam się i to po raz kolejny gdy czytam twojego bloga.m
    Genialne ! Nie rozumiem co z Axlem ,.. i kurde Ivy ona musi żyć !!! ONA MA BYĆ SZCZĘŚLIWA Z DUFFEM.
    Genialnie czekam na następne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. -UWAGA-
    Czy zastanawiałeś się kiedyś ile wart jest twoja obsesja? Moim zdaniem bardzo dużo.
    Zapraszam na NOWE OPOWIADANIE pt.” Loose your Obsession” na: http://wake-up-time-to-die.blogspot.com/
    Bądź wart więcej niż sądzisz- niech Morrison będzie z tobą, a Talking Heads pożre twoją duszę \m/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciary miałam jak to czytałam. Biedny Axl, biedna Lily, chyba trochę roztrzęsiony Duff. I Elisabeth, ale z nią i dla niej wszystko chyba w porządku :3 Myślałam, że coś więcej napiszesz o trasie, ale w sumie to by było dziwne, bo by było za mało z Lily i Duff'em. Chcę, żeby był ten ich mały McKagan i żeby było uroczo, uroczo, uroczo! W ogóle zdziwiłam się z tym dzieciokiem O.o Nie lubię dzieci. Na dłuższą metę są męczące.
    Ty, ty zawsze musisz tak smutno pisać? Jeszcze z dodatkiem Rainbow Eyes w tle, gdy czytałam, to aż ciary miałam :C Ty tak pięknie piszesz! Chciałabym umieć pisać z sensem i wzruszająco, a nie kurwa same schizy. Następny rozdział ma być dłuższy, dociera? Bo to nie jest krótkie, ale jest ZA krótkie!

    OdpowiedzUsuń